Błyski światła i ciemność.
Blask reflektorów przesuwał się po orkiestrze, rzucając światło na skupione twarze. Choć większość miała przed sobą nuty, nikt nie spoglądał w pięciolinie. Każdy oddany swej partii w harmonii z resztą, to właśnie było clue filharmonii, po to przychodzili tu ludzie. Nie każdy, lecz większość chciała uciec od tego chaosu z zewnątrz, by wysłuchać uporządkowanej melodii. Maeve stała w długiej sukni. Ręce zasłonięte były aż do ramion rękawicami, lecz palce odsłonięte. W tej specyficznej muzyce, odgrywała główną rolę. Słysząc cichy trel fletu, gasnący gasnący alt i z wolna budzący się bas, oparła policzek o swój wysłużony już instrument, skrzypce. Unosząc smyczek, zamknęła oczy. Choć padł na nią snop światła, nie bała się tej jednej chwili, gdy za pośrednictwem tych kilku strun i palców grała partię własnego żalu i chwilowego szczęścia. Stojąc nieopodal dyrygenta, zatracała się tych nutach, wyobrażając jak skacze po pięciolinii z gracją, ucieka przed ciemnością i wciąż goni to świat